profilki

niedziela, 21 czerwca 2020

O NSZ-owskim miasteczku Bychawa, czyli jak nas widział pełnomocnik K.R.N. w lipcu 1944 r.

W lipcu 1944 r, gdy oddziały podziemia walczyły z cofającymi się Niemcami, do Polski przybyli emisariusze K.R.N. utworzonej w Moskwie pod dyktando Sowietów, aby przygotować się do przejęcia władzy. 
Jeden z nich, Jan Manugiewicz (Szymon Żołna), tak wspomina przejazd przez naszą okolicę. Charakterystyczne w jego wspomnieniach są pogarda dla Armii Krajowej oraz umniejszanie jej znaczenia kontrastująca z uwielbieniem dla prosowieckich oddziałów AL i GL:

LUBELSZCZYZNA W OGNIU WALKI 

"W początkach lipca — mówi ob. Manugiewicz — otrzymałem mandat pełnomocnika K.R.N. na Lubelszczyznę.
Wyjechałem 16.7.1944 r. Spotkanie z tamtejszym zgrupowaniem politycznym i partyzanckim nastąpiło w Woli Gałęzowskiej pod Lublinem. Po drodze dopędza mnie furka jadących „akowców". Jakiś porucznik z dwoma młodziutkimi chłopcami. Rewidują. Moja kartka łącznikowa może grozić niebezpieczeństwem albo trudnościami. Już w toku rewizji chowam ją zręcznie. Kończy się pokojowo. Przysiadam się na furę. Rozmawiamy. Chłopcy, wychowani w propagandzie akowskiej, lekceważą alowców. Podrzucam kilka pytań. Porucznik jest rozważniejszy. Przyznaje Armii Ludowej bohaterstwo i determinizm w nierównej walce- Domyślają się we mnie emisariusza i pytają o to. Odpowiedzi, oczywiście, nie daję. Żegnamy się z jakimś dobrym spojrzeniem.
Docieram do Woli Gałęzowskiej. Tutaj ruch. Ćwiczą się partyzanci. W sąsiednim majątku żandarmeria folwarczna — oddział NSZ-tu. O kilka kilometrów dalej, po szosie przetaczają sę codziennie niemieckie kolumny wojskowe. We wsi nastroje bardzo mocne. Mój referat polityczny, zgodny ze stanowiskiem Prezydium K.R.N., wydaje się niektórym zbyt mało radykalny- Oponuje Gadzalanka (późniejsza posłanka PSL-u), chciałaby mocniejszej ręki. Jest bardzo rewolucyjna. Jakże daleko później odeszła!
O kilka kilometrów dalej, poza NSZ-owskim miasteczkiem Bychawą, przez które przejeżdżamy z rękoma na „pepeszach", rozciągają się pierwsze placówki regularnego zgrupowania partyzanckiego, młodego płk. Satanowskiego. To już niepodległa Polska. Jest stacja nadawcza Odbywa się mały zjazd okolicznych dowódców partyzanckich. Są alowcy, są „bechowcy"- Bystre, inteligentne twarze — to kwiat odradzającej się wsi. Jest i przedstawiciel akowców. Bardzo dostojnie, jak mąż stanu, cedzi słowa. Wieje od niego bogatym, ale oziębłym krewnym. Nad budynkiem sztabu partyzanckiego przelatuje nisko, spokojnie niemiecki Junkers, gdzieś na front. Za chwilę przychodzi komendant oddziału minerskiego. Oczy roześmiane, składa raport: "Skonfiskowaliśmy po raz czwarty linię kolejową"- Jeśli dobrze pamiętam — gdzieś na południowym Podlasiu. Dzielny oddział saperów już po raz czwarty wysadzał niemiecki pociąg wojskowy na tym samym odcinku. Tak wyglądała Lubelszczyzna w roku 1944."


Znamienne natomiast, że przez Bychawę przejeżdżali z "rękoma na "pepeszach"". To mówi wiele o sympatiach politycznych mieszkańców naszego miasteczka. 
Tak zresztą było na całej Lubelszczyźnie.
Warto zacytować fragment listu wspomnianej w tekście Anny Gadzalanki członka WRN z ramienia lewicy Stronnictwa Ludowego z dn. 23 lipca 1944 r.  do komendanta powiatowego AL Lublin, Jana Skrzypka ps."Kotwica": 
 „AK-owcy szykują się do objęcia Lublina i w dalszym ciągu... oszczędzają swoje siły do objęcia władzy... Nasza pozycja w Lublinie zła. W Bychawie to samo. Wydane są rozporządzenia do objęcia władzy... musimy przybliżyć się do Lublina."
Z tego listu wyłania się obraz zupełnie przeciwny do tego z opowieści Manugiewicza.
Kolejny raz potwierdza się teza, że zainstalowana przez sowietów władza miała szanse utrzymać się tylko dzięki bagnetom NKWD.



Tekst pochodzi z czasopisma "Życie Warszawy" z 22 lipca 1947 r.
Link do pełnego wydania:
http://mbc.cyfrowemazowsze.pl/Content/61907/00066922%20-%20%C5%BBycie%20Warszawy%201947%20nr%20199%20-%20BSejD95.pdf
Zdjęcie: Internet
Fragment listu: http://bazhum.muzhp.pl/media//files/Rocznik_Lubelski/Rocznik_Lubelski-r1966-t9/Rocznik_Lubelski-r1966-t9-s353-369/Rocznik_Lubelski-r1966-t9-s353-369.pdf

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz