Chciałabym przybliżyć wam postać Wincentego Jankowskiego, ostatniego właściciela majątku Józwów.
Jak głosi miejscowa legenda, Wincenty Jankowski należał do Armii Krajowej, a z całą pewnością brał udział w tajnej organizacji "Tarcza", "Uprawa", która powstała w roku 1940 i wspierała finansowo i materialnie najpierw ZWZ, a następnie AK.
Na potwierdzenie przytoczę treść listu Stefana Dembego opublikowanego w „Biuletynie Ziemiańskim
PTZ” nr 2/6, który napisał co następuje: „Wincenty Jankowski i
Józef Ubogorski zamordowani 23.02.1944 r. w majątku Józwów koło Bychawy przez
bandę AL »Cienia« (»Przepiórki«) nie byli członkami AK,
oczywiście sympatyzując i udzielając wsparcia AK, natomiast mój
wuj (W. Jankowski) był członkiem »Uprawy« i łożył duże sumy i
pomoc rzeczową za pośrednictwem pana Kochanowskiego z majątku
Łopiennik”.
Już
we wrześniu 1939 r. dwory szły z pomocą uchodźcom najpierw z
zachodu, a później ze wschodu. Zaraz po wkroczeniu Niemców
ukrywały oficerów, którzy uniknęli niewoli i pomagały
przedzierającym się na Węgry. W pierwszych latach okupacji do podopiecznych dworów
dochodzili wysiedleńcy z zachodu i rodziny wojskowych, a później
ukrywający się przed aresztowaniem lub wywózką na przymusowe
roboty do Niemiec. Należy dodać, że wszyscy ukrywający się mieli
we dworach zapewniony nie tylko dach nad głową i wyżywienie, ale
również najczęściej fikcyjne zatrudnienie, chroniące od wywózki
na roboty. Później dochodzili do tego Żydzi, rekonwalescenci z
obozów i więzień oraz coraz częściej chorzy, ranni i urlopowani
partyzanci. W miarę powstawania oddziałów leśnych AK, rozwijała
się szeroko pojęta współpraca, a przede wszystkim zaopatrywanie w
żywność, obrok dla koni i w miarę potrzeby podwody. W części
dworów było organizowane tajne nauczanie, kursy sanitarne oraz
punkty gromadzenia leków i środków opatrunkowych. Były również
działania o charakterze bardziej lokalnym, jak przykładowo pomoc
krakowskim profesorom, akcja „Dzieci Zamojszczyzny” i wiele
innych.
Uczestnikami
organizacji "Uprawa" byli głównie ziemianie, a dokładniej biorąc
właściciele i dzierżawcy majątków ziemskich oraz pewna liczba
właścicieli zakładów przemysłowych*. Szacuje się, że „Uprawa”
skupiała co najmniej 90% ziemian w granicach Generalnej Guberni, z których znaczna
część należała równolegle do ZWZ/AK.
Struktura
organizacyjna „Uprawy” obejmowała kierownictwo w Warszawie,
które sprawował jednoosobowo Roman Lasocki ps. „Prezes”, oraz
przedstawicieli okręgowych działających na obszarach
odpowiadających zasadniczo okręgom AK. Roman Lasocki utrzymywał
kontakty z KG AK przez wyznaczonego do współpracy szefa Oddziału
IV KG AK (Kwatermistrzostwo) płk. dypl. Zygmunta Makowskiego ps.
„Denhoff”. Przedstawiciele okręgów współdziałali z
komendantami okręgów AK, natomiast wyznaczeni przez przedstawicieli
okręgowych przedstawiciele terenowi, w liczbie 6–10 na okręg,
współdziałali z komendantami inspektoratów i obwodów AK.
Przedstawiciele terenowi kontaktowali się bezpośrednio z ziemianami
uczestniczącymi w „Uprawie” w majątkach przydzielonych przez
przedstawiciela okręgowego. Wszystkich uczestników „Uprawy”
obowiązywała przysięga, tzw. „system trójkowy”. Polegał on
na tym, że jeden uczestnik mógł kontaktować się najwyżej z
dwoma kolejnymi. O skuteczności konspiracyjnej świadczy fakt, że,
„Uprawa” jako taka nigdy nie została rozpracowana, nie tylko
przez Gestapo, ale również przez NKWD, SMIERSZ i rodzimą
„Bezpiekę”.
W wielkim skrócie - Wincenty Jankowski był cichym bohaterem i wielkim patriotą, który pozostając w cieniu, łożył ogromne sumy na działalność zbrojną podziemia. Oprócz tego, służył wszelką pomocą oddziałom NSZ i AK operującym w okolicach Bychawy.
23 lutego na jego majątek Józwów napadł oddział Armii Ludowej dowodzony Bolesława Kaźmieraka "Cienia".
Na terenie Lubelszczyzny, tak jak w całym kraju, partyzantka AL nie była ani liczna, ani dobrze wyszkolona. Składała się głównie z synów wiejskiego proletariatu, często z kryminalną przeszłością w II RP, którzy dzięki wojennej zawierusze chcieli powiększyć swój stan posiadania.
Dowodzili nimi ludzie o równie niskim poziomie moralnym, i nie inaczej było w przypadku "Cienia".
Był to znany w okolicy bandyta, lista jego przestępstw jest długa. Pochodził z Zakrzówka, wsi sprzyjającej raczej AK, na którą z upodobaniem regularnie napadał.
Oto fragmenty raportów podziemia:
„W dniu 18.II.44 o godz. 16 weszła do Zakrzówka banda [PPR] licząca 200 osób. Rabowali po domach, a lepsze obuwie i odzież zdzierali z ludzi na ulicach. Na zapytanie poszkodowanych, dlaczego tak robią, odpowiedzieli „my za was giniemy”. Z apteki zabrali sporo medykamentów”.
"29 lutego 1944 r. porwał miejscowego lekarza Jana Kołtuna
i
farmaceutę Bronisława Górnickiego (obaj byli powiązani
z AK).
Mieszkańcy Zakrzówka wykupili zakładników od
cieniowców za 100
tys. zł."
Czego chciał "Cień" od Jankowskiego?
Rabowanie dworów przez oddziały AL było nagminne, a ten dwór był szczególny, był przystanią dla okolicznych oddziałów zarówno Armii Krajowej, jak i NSZ.
Rabowanie dworów przez oddziały AL było nagminne, a ten dwór był szczególny, był przystanią dla okolicznych oddziałów zarówno Armii Krajowej, jak i NSZ.
W wielu przypadkach napady organizowane przez Armię Ludową miały na celu zastraszenie ziemian i całkowite wyniszczenie majątków.
Konstanty Roztworowski tak we wspomnieniach opisuje napad na dwór swojego wuja, Wincentego Jankowskiego:
[...] dwór został otoczony przez oddział Armii Ludowej. Dowódca, „Przepiórka”, kazał zgromadzić się rodzinie i domownikom w salonie. Najpierw bili rządcę kawałkami nóg od krzeseł. [...] o północy rozbili mu czaszkę i z tą chwila wyzionął ducha. Następnie zabrali wuja. Powtórzyła się ta sama operacja. Zginął on pod razami uderzeń około trzeciej nad ranem. To wszystko musiała oglądać ciocia, jej dzieci i domownicy. [...]
[...] dwór został otoczony przez oddział Armii Ludowej. Dowódca, „Przepiórka”, kazał zgromadzić się rodzinie i domownikom w salonie. Najpierw bili rządcę kawałkami nóg od krzeseł. [...] o północy rozbili mu czaszkę i z tą chwila wyzionął ducha. Następnie zabrali wuja. Powtórzyła się ta sama operacja. Zginął on pod razami uderzeń około trzeciej nad ranem. To wszystko musiała oglądać ciocia, jej dzieci i domownicy. [...]
Rządca majątku nazywał się Józef Ubogórski, był wtajemniczony w sprawy organizacji "Uprawa" i współdziałał z Wincentym Jankowskim w zakresie organizowania pomocy dla oddziałów partyzanckich.
Bandyci "Cienia" uprowadzili też, a potem zastrzelili jednego z fornali wcześniej doszczętnie rabując majątek.
Zachowała się także relacja partyzantów "Nerwy": Jana Onoszko "Jacyna" i Czesława Linkowskiego "Tom I":
"Przełom stycznia – lutego 1944 r. W trakcie wykonywania zadania polegającego na ochronie narady dowódców A.K. oddział poderwany zostaje do alarmu z powodu napadu bandyckiego na majątek Józwów. Po przybyciu na miejsce stwierdzamy, że właściciel domu /akowiec/ został zabity. Z relacji żony zabitego dowiadujemy się, że mordu dokonał przy pomocy nogi od krzesła „Cień” z A.L.-u żądając wydania mu broni. W mieszkaniu widać ślady rabunku i zniszczeń /rozbity fortepian/ oraz libacji. Pomoc była spóźniona, próbowaliśmy zrobić zasadzkę na „Cienia”, ale nie pokazał się w okolicy. Byliśmy świadkami mordu bratobójczego, mordów takich dopuścił się „Cień” kilku. Po wielu latach jeden z dowódców AL. pisał na lamach gazety wrocławskiej, że władze AL rozważały możliwość rozwiązania oddziału „Cienia” jako bandyckiego, ale do tego nie doszło."
Zachowała się także relacja partyzantów "Nerwy": Jana Onoszko "Jacyna" i Czesława Linkowskiego "Tom I":
"Przełom stycznia – lutego 1944 r. W trakcie wykonywania zadania polegającego na ochronie narady dowódców A.K. oddział poderwany zostaje do alarmu z powodu napadu bandyckiego na majątek Józwów. Po przybyciu na miejsce stwierdzamy, że właściciel domu /akowiec/ został zabity. Z relacji żony zabitego dowiadujemy się, że mordu dokonał przy pomocy nogi od krzesła „Cień” z A.L.-u żądając wydania mu broni. W mieszkaniu widać ślady rabunku i zniszczeń /rozbity fortepian/ oraz libacji. Pomoc była spóźniona, próbowaliśmy zrobić zasadzkę na „Cienia”, ale nie pokazał się w okolicy. Byliśmy świadkami mordu bratobójczego, mordów takich dopuścił się „Cień” kilku. Po wielu latach jeden z dowódców AL. pisał na lamach gazety wrocławskiej, że władze AL rozważały możliwość rozwiązania oddziału „Cienia” jako bandyckiego, ale do tego nie doszło."
Po tej tragedii rodzina opuściła majątek, jak wielu innych lubelskich ziemian, bojąc się o swoje życie.
Opustoszały dwór aż do lipca 1944 był bazą partyzantów "Szarugi".
Opustoszały dwór aż do lipca 1944 był bazą partyzantów "Szarugi".
Wincenty Jankowski i jego rządca Józef Ubogórski zostali pochowani na bychawskim cmentarzu.
Po wojnie Tadeusz Bór-Komorowski jednoznacznie ocenił zasługi "Uprawy": Gdyby nie "Uprawa" – "Tarcza" Armia Krajowa nie mogłaby była spełnić wielu swoich zasadniczych zadań [...] opieka "Tarczy" uchroniła od głodu, demoralizacji i rabunku wiele oddziałów partyzanckich powstających jak grzyby po deszczu po 1943 roku.
Przechodząc cmentarną aleją wspomnijcie czasem o panu Jankowskim i panu Ubogórskim.
Bychawa ma wielu bohaterów, a oni bez wątpienia się do nich zaliczają.
Przez całą okupację organizowali pomoc dla podziemia niepodległościowego, zarówno materialną jak i finansową, za co zginęli z rąk oprawców z Armii Ludowej.
Gdybyście chcieli się dowiedzieć więcej o zbrodniach Kaźmieraka "Cienia", zostawiam link do ciekawego artykułu: